Wyjazd z Gili robimy w dobrym stylu, czyli ladujemy na przystani i szybko udaje nam sie wynegocjowac cene za przejazd. Wszyscy chca nas wrzucic po 150000/os, ale my ich olewamy i stawiamy swoje warunki. Nie wiecej niz 120000 za 2os. Kreca nosami, ale my mamy duzo czasu i nagle okazuje sie ze cena im pasuje, ale kaza pod zadnym pozorem nie chwalic sie innym turystom.
Droga na lotnisko mija sprawnie (choc faktycznie jedzie sie prawie 2h). Nawet mijamy po drodze sporo malp :)
Na lotnisku obczajamy to i owo, a czas mija szybko. Liczymy na darmowy internet (po tygodniowej posusze w relacji), ale srodze sie zawodzimy. Jest tu coprawda 10 darmowych sieci, ale zadna niedziala. Ostatecznie Anita wpada do VIP roomu jakiegos hotelu
i za 25000 kupujemy haslo do ich internetu, z ktorego korzystamy przez kolejne 5 godzin (godzine w srodku na legalu i 4 poza troche mniej legalnie ;)
Wieczorkiem poznajemy Piotra, ktora dolacza do naszej ekipy (jedziemy w te sama strone).