Relacja zbiorcza z calego pobytu na wyspie:
1) Wyspalismy sie jak dzikie bobry bagienne (w zimie).
2) Rafa jest tu naprawde cudowna i udalo sie nawet zachecic Anite do plywania i podziwiania tutejszej fauny. Z sukcesow i radosci nalezy wymienic: plywanie z zolwiami morskimi oraz wezem wodnym. Anita miala wielkie szczescie, gdyz udalo nam sie znalezc zolwia ok 15 metrow od brzegu! Anity typ to male rybki (turkusowo-niebieskie) plywajace w stadkach po 100 i wiecej sztuk.
Krzys wyslal sie na wycieczke stateczkiem dookola 3 wysp ze snorklowaniem (100000/os). Bylo duzo zolwi i ciezko sie od nich oderwac... Niestety nie chcialy podac lapki, a jeden byl bardzo podejrzliwy (chyba wyczul, ze Krzys nie jadl jeszcze obiadu).
3) Spedzilismy sporo czasu u lokalnego artysty, ktory na nasze zamowienie wykonal naszyjnik. Anita mogla takze w ramach ceny odbyla kurs rzezby w skorupach kokosowych i wykonalismy wspolnie nasz wlasny naszyjnik. Dzieki temu moglismy poznac zycie tutejszych ludzi (a oni mogli sie dowiedziec jak to wyglada z naszej strony).
4) wieczorami odwiedzalismy rozne klimatyczne knajpki, wszystko naprawde ladnie oswietlone i nie sa zatloczone (low season). My upatrzylismy sobie mini-restauracyjke na uboczu, gdzie pani robila pyszny makaronik. Codziennie probowalismy podlaczyc sie do WiFi, ale ono bylo wirtualne (w kazdej knajpce bylo za darmo do kawy) - komputer sie laczyl, ale nic nie dzialalo :).