Rano zaplanowany mamy spacer po pampie. Ale od pocz¹tku. Budzi nas jedno du¿e "³up" w dach. Hmm.. Mo¿e kokos? Spiê dalej. Za chwilê drugie "³up". Oj. Po chwili jeszcze kilka. Myœlê: co jest? Mo¿e to ma³py coœ rzucaj¹? Myœlê jeszcze chwilê, a tu nagle s³ychaæ du¿y "sik" na dach. Hmm.. To brzmi jak "sik+kup" na dach. Nie mylê siê. Nad domkiem siedzi ma³pa i zrzuca nam p³yn+guano prosto na dach. Super. Nie ma co. Tato robi jej zdjecie :). No to wracamy do pampy. Zasadniczo jest to brodzenie po kolana w kaloszach po bagnie, w poszukiwaniu wê¿y (anakondy, kobry, mamby itp.). Aha, sniadanie bylo tradycyjnie okrutne wiêc nie warto siê rozwodziæ. Wybieramy sobie kalosze (ci bystrzejsi wybieraj¹ wczesniej ca³e i dobre, a ci bySZCZejsi wybieraj¹ te popêkane :D). Po krótkim rejsie ³ódk¹ wysiadamy na brzeg i dzielimy siê na grupy (my mamy Szeryfa-Americano - prawdziwy Stra¿nik Teksasu, wszystko ma "amerykañskie": kapelusz, koszulkê, okulary i ksywkê). Jest gor¹co. Ju¿ po chwili zaczyna siê bagno, wiec drepczemy powoli przedeptuj¹c okoliczny teren. Na pocz¹tku znajdujemy jedne zw³oki ma³ej anakondy, a póŸniej d³uuugo nic. Po dwóch godzinach ³a¿enia w tym upale mamy juz serdecznie dosyæ, ale wreszcie nasze wysi³ki zosta³y nagrodzone - du¿a ponad 2 metrowa, grubaœna anakonda. Niczego siê nie spodziewaj¹c zostaje wyci¹gnieta z bagniska za ogon (oczywiœcie nikt nie zrobi³ jej krzywdy i po chwili wróci³a do wody). Grupa ogólnie zadowolona rusza dalej (teraz idziemy juz w ma³ej grupce 6 osobowej). Pod koniec widzimy jeszcze 3 ptaszory or³owate, którym przeszkodziliœmy w konsumpcji kobry i w zasadzie to na tyle. Ledwo ¿ywi, upieczeni, spoceni wracamy do bazy. Obiadek (zas³u¿ony, ale znów wariacja na temat marchewki wiêc okrutny) oraz siesta i ruszamy p³ywaæ z delfinami. Na rzece znów pe³no ptaków , jednak tym razem mamy szczêœcie i przelatuje nad nami najprawdziwszy tukan! Jest przyjemnie, s³oñce œwieci - 4 z nas p³ywa (we trzech, ja tato i jankes szukamy delfinów), jednak delfiny nas unikaj¹ (trzymaj¹ siê oko³o 10 metrów od nas. No nic. I tak fajnie. Wracamy do bazy. Wieczorem tato i mama ogrywaj¹ amerykanów w karty (Kierki) - niewa¿ne, ze oni znaj¹ inne zasady :).