Po wyjeździe z Egeru zalegliśmy na polu słoneczników, żeby trochę odpocząć. Poleżeliśmy godzinę na trawie, po czym zebraliśmy się w dalszą drogę. Po drodze wydarzyły się jeszcze: Giga Pita u lokalnych kebabmakerów, kawa, lody i Węgierka 9,15/10. Budapeszt natomiast powitał nas informacją o rozcinanych namiotach i kradzieżach na campingu oraz madziarskim arbuzem i brzoskwinią (już nie istnieją) oraz pomidorami i jajkami, które mamy zamiar spożyć na śniadanie. Jutro (jeśli ocaleją nasze rzeczy) pojedziemy połazić po Budapeszcie, a wieczorem jedziemy do Esztergomu odebrać upragniony torziós rúd, który pozwoli nam ruszyć do Rumunii, byle szybko.