I stalo sie. Po dniu meczacej podrozy jestesmy na promie. Droga była spokojna choć długa. Francuzy jak zwykle niemile zaskakują cenami za autostrady, ale niestety mamy cisnienie z czasem i musimy jechac platnymi drogami. Okolo 17.00 docieramy na prom. Stoimy w dlugiej kolejce do zaladunku. Sytuacje poprawia fakt posiadania kuchenki oraz zasobow do gotowania, wiec nie cykajac robimy sobie obiad. Słuzby przeszukuja auta przed nami i z jednego wyciagaja siekiere. Dobrze, ze ja konfiskuja. Dzieki temu czujemy sie bezpieczniej. Wolimy zginac od bomby niz od siekiery. Tak czy tak, po 2h jestesmy na promie. Cel - Irlandia. Osiagniemy go prawdopodobnie jutro w okolicy poludnia.