Z gor zjezdzamy nad morze. Pogoda zmienia sie jak w kalejdoskopie. Ale tym razem Krzysztof jest medrszy i zabiera parasolke :) plaze sa ladne, ale kamieniste. Docieramy tam w deszczu, ale w nagrode ogladamy podwojna tecze :) sa tu tez rozgwiazdy! Jedna nawet ratujemy od smierci z wyschniecia. A co. Odwiedzamy Greystones i Brey, gdzie dajemy sie skusic na frytołki (2,5e). Idzie juz wieczor, a my jeszcze nie zakleilismy lampek w samochodzie wiec zbieramy sie domu, zeby zdazyc przed zmrokiem.