Uyuni Safari - 4 dzien - czyli kiedy w jeepie koñczy siê paliwo.

Budzimy sie o 4 rano w domku przy lagunie Colorado. Zasypalismy z poczuciem , ze umrzemy z zimna (mialo byc -30 do -20 stopni), a budzimy sie zdziwieni faktem, ze jest cieplej niz wieczorem. Bez sniadania (!!!) jedziemy na pole gejzerów, ktore nie jest tak okaza³e jak w Chile, ale ma za to w pe³ni sprawny gejzer (4950m!). Ten jeden niestrudzenie wyrzuca³ w niebo parê pod ciœnieniem, bardzo glosno i dynamicznie. Tutaj jest bardzo zimno (niektorzy nie wzieli czapki :)) i grzejemy rêce i inne cz³onki w oparach gejzerowych (pachnie siark¹ :)). Ostatnimi atrakcjami s¹ jeszcze Laguna Blanca (+k¹piel termalna bez zadnych turystów) oraz Laguna Verde u stóp wulkanu Lillancabur. Odstawiamy naszych holenderskich przyjació³ na granicê i rozpoczynamy d³uuuug¹ drogê powrotn¹ do Uyuni (ktora juz raz przebylismy). Nie odbylo sie jednak bez niespodzianek - w polowie drogi konczy sie paliwo. Cale szczescie jest wioska. Pomaga nam lokalna babcia, dwukrotnie przynosz¹c niezbêdne nam 5litrów benzyny (moze spusci³a wnuczkowi ze skutera? :)). Jemy lunch w klimatycznym miejskim sklepie (gdzie jest do tego specjalny stolik). W miedzyczasie diagnozujemy usterkê w innym jeepie (wydmuchana uszczelka spod kolektora wydechowego). To wszystko wystarcza abysmy dojechali do miejscowosci ze stacja benzynowa i ostatecznie na miejsce. Wieczorkiem jemy kolacyjke i o 20.00 wyjezdzamy autokarem do La Paz (90bol/os). Liczymy, ze droga do glownego miasta bedzie lepsza niz bezdroza poludniowej Boliwii. Przeliczamy sie, do samego Oruro, jest nawet jeszcze gorsza.

Zdjęcia (1)

Komentarze (0)