Geoblog.pl    masterofphysicalchemistry    Podróże    2011 - Ekspedycja: Kaukaz Pld.    Niedzwiedz i pszczoly
Zwiń mapę
2011
07
wrz

Niedzwiedz i pszczoly

 
Azerbejdżan
Azerbejdżan, Laza
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3673 km
 
Budzimy sie w naszym "sowieckim luksusie", zabieramy rzeczy i jedziemy na dworzec (marszrutka 0,2AZN). Autobus od Qusar jedzie 30min (0,4AZN), w srodku szybko poznajemy nowych znajomych. W Qusar tradycyjnie otacza nas chmara taksowkarzy, ktorym probujemy sie nie dac. Jeden z nich nie daje za wygrana i zostaje ochrzczony "Niedzwiedziem". Kasia zostaje pilnowac rzeczy, a ja ide szukac autobusu. Chociaz bylem twardy to Niedzwiedz nie daje za wygrana i powolujac sie na przyjazn Polsko-Azerska dalej probuje mnie zmusic do jazdy taksowka (po negocjacjach 20AZN). Poniewaz skutecznie sie opieram (autobus to 1AZN) -> zaprasza mnie do stolika na herbate liczac, ze jego pozycja negocjacyjna poprawi sie. Przy stoliku siedza jeszcze aptekarz i inny gosc. Szybko wdajemy sie w dyskusje na rozne tematy, a rozmowa jednak szybko zbacza z toru i Niedzwiec za 20 kopiejek postanawia zjesc zywa pszczole (!). Wszyscy pukaja sie w czolo, ale to nie zmienia losu pszczoly :(.

Po pol godzinie Niedzwiedz poddaje sie, my odnosimy rzeczy do autobusu (do Kuzun, ok 8km od Lazy), a potem ide z nim kupic szaszlyki na droge (3szt - 8AZN). Autobus (15.30, jedyny!) szybko wypelnia sie towarem wszelkiej masci (rowniez budowlanym), a spod siedzenia dobiegaja odglosy przewozonych kogutow i kurczat. Szybko znajdujemy sie w centrum uwagi i dziadek obok postanawia pokazac nam droge z Kuzun do Lazy. Dziadek na haslo "Polska" podnosi kciuk do gory i mowi "Kaczynski OK", usmiechajac sie do nas zlotymi plombami.

Po paru kilometrach konczy sie asfalt i droga przechodzi w gruntowa. Widac jednak sporo maszyn, gdyz w gorach buduja kompleks turystyczno-narciarski. Do Kuzun docieramy po okolo godzinie jazdy po wertepach. Nasz dziadek pokazuje nam kierunek i ruszamy. Po chwili dolaczamy do mlodego chlopca, ktory sam z siebie podchodzi do Kasi i pomaga niesc maly plecak. Po okolo 20min wychodzimy na glowna droge do Lazy, skad jest piekny widok na Kuzun, a w druga strone na zaskakujaco rozlegly plac budowy. Nie idziemy nawet 5 minut i zatrzymuje sie bus z dwoma robotnikami, ktorzy zabieraja nas spory kawalek do gory (0 AZN). Zostawiaja nas nad placem budowy, robimy wspolne zdjecie, ostrzegaja nas przed niedzwiedziami i Dagestanem - ruszamy dalej.

Nie przechodzimy nawet 100m, gdyz mijaja nas dwa auta osobowe, z ktorych wysiada nam facet w garniturze i kaze nam czekac (?). Po chwili sytuacja sie wyjasnia i z drugiego auta wysypuje sie ekipa telewizji Azerbejdzanu. Beda z nami robic wywiad i kaza odpowiadac po polsku. Kasia szybko robi kilka fotek i po chwili wywiad idzie pelna para, jednak prezenterka zdaje sie nic nie rozumiec. Wcale nas to nie dziwi. Opowiadamy o wycieczce do Lazy, ale rownie dobrze mogloby to byc opowiadanie o polowaniu na wielblady lub poszukiwaniu dinozaurow. Robia nam jeszcze kilka dodatkowych ujec, my zabieramy plecaki, ale zatrzymuje sie kolejne auto i tym razem chca nas zabrac do Lazy. Nieladnie odmawiac goscinnym tubylcom (a plecaki tez swoje waza), wiec pakujemy sie do srodka.

Szybko dogadujemy sie z kierowca i juz mamy nocleg w wiosce (12AZN/os z zarciem). Kasia przez cala droge zastanawia sie, co za przedmiot paleta sie za jej plecami, a pod koniec drogi odkrywa, ze to miziajacy ja tubylec (?). Z braku lepszego pomyslu udaje, ze nie wie o co chodzi i po chwili juz wysiadamy. Tradycyjnie szybko pojawia sie herbata, wypijamy ja i odnosimy kubki, gdyz chcemy isc w droge (zostalo jeszcze troche dnia). Jednak niespodziewanie za naszymi plecami pojawiaja sie dwie kolejne czarki czaju. Wypijamy i zostawiamy na stole szlanki, bo inaczej nigdy bysmy stamtad nie wyszli.

Postanawiamy zwiedzic okolice. Po drodze spotykamy malutkie dzieci bawiace sie komorka, ktora w ich raczkach wyglada dziwnie obco. Robimy zdjecie i ruszamy dalej. Widoki na wyzlobione przez wode urwiska zapieraja dech w piersiach. Po chwili za naszymi plecami nie widac juz wioski, ktora przykryla mgla, wiec postanawiamy wracac. Na miejscu szykujemy zupke chinska, ktora wzbudza zywotne zainteresowanie tutejszej babci, jednak z niesmakiem nie daje sie ona namowic na "kitajskij sup" i wszyscy troche wybuchamy smiechem.

Nie spodziewalismy sie, ze za chwile wjedzie na stol kolacja - wielka gora ziemniakow i miesa oraz chleb z pysznym bialym serem, wszystko z tutejszego gospodarstwa. Z trudem wciskamy w siebie posilek, popijajac go zsiadlym mlekiem i herbata. Nie wypada nic zostawic.

Mgla w miedzyczasie zasnula cala wioske i nie widzimy juz nawet plotu naszego gospodarstwa. Robi sie ciemno, czas isc spac (jeszcze tylko maly spacer do wychodka za domem, ktory stanowi wykopana w ziemi dziura oslonieta drewnianym domkiem :).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
masterofphysicalchemistry
Krzysiek Kucharczyk
zwiedził 20% świata (40 państw)
Zasoby: 287 wpisów287 18 komentarzy18 486 zdjęć486 15 plików multimedialnych15