Czas milo plynie, a pustynny krajobraz z nienacka urozmaicaja hasla bylego prezydenta, plac zabaw czy park sluzacy do podziwiania jego pomnika (?). Nie znajac jezyka probujemy sami odgadnac, jakie to moga byc jego slogany/hasla/bonmoty. Nasza propozycja na dzis to: "Plac zabaw na srodku pustyni to dobra inwestycja, nikt go nie zniszczy i dobrze wyglada" (Kasia). W ismailly spimy w post-sowieckim hotelu Talistan (9AZN/os) - o pol gwiazdki lepszy od poprzedniego w Qubie (kibel nie odrzuca, a recepcjonista przygotowuje nam mydlo, recznik i goraca kapiel).
W planie zostaje juz tylko kolacja, wiec udajemy sie do najblizszej knajpki. Kelner nie mowi po rosyjsku, wiec prosimy ludzi z najblizszego stolika o tlumaczenie. Goscie pytaja, czy zarcie moze byc takie jak na ich stole i entuzjastycznie zapraszaja nas do siebie. Przyjmujemy zaproszenie (umieramy z glodu), a po chwili Kasia przezywa szok jak wszystko po kolei nakladaja jej na talerz i polewaja wodki. Standardowo ida tematy geopolityczne, a kelner pokazuje Kasi tutejsze wesele (panna mloda ma rozowa sukienke, a to oznacza, ze dzis mezczyzna bierze slub z kobieta - a jesli jest biala to ona z nim, wg tradycji bierze sie tu dwa sluby).