Tego ranka udalo nam sie dobudzic naszych Gruzinow i wspolnie jedziemy na granice rosyjska do kompleksu klasztorow (nowobudowane). Calosc jest w starym stylu, a dzieki Annie, mamy mozliwosc obejrzenia podziemi kosciola. Stamtad jedziemy do Sameby, gdyz Bartek i Ewa jeszcze tam nie byli. Kazbek jest niestety caly w chmurach i cale szczescie, ze bylismy tu juz wczesniej.
Gruzini zabieraja nas jeszcze do Sio, gdzie jest dom Glownego Patriarchy Kosciola Gruzinskiego, a potem wracamy do Kazbegi i wspolnie szykujemy pizze. Wieczorem Giorgij kupuje mieso, ze swiezo ubitego prosiaka i robimy tradycyjne szaszlyki. Klimacik rozkreca sie i jestesmy juz bardzo dobrze zaprzyjaznieni z Gruzinami, ktorzy zapraszaja nas dalej do Tbilisi... :)