Rozpadalo sie kompletnie, wiec dobrze, ze wyjezdzamy. Anna i Giorgij zabieraja nas swoim dzipem do Tbilisi (ich mama przenocuje nas za 20GEL/os). Kilka razy zatrzymujemy sie drodze, miedzy innymi w Ananuri, twierdzy niedaleko Tbilisi.
W Tbilisi okazuje sie, ze mieszkaja w bardzo eurpejskim mieszkaniu i poznajemy mame oraz brata Annie. Serwuja nam maly pokaz gruzinskiego tanca. Warunki mamy naprawde fantastyczne i cala rodzina jest bardzo mila. Annie robi za naszego przewodnika i zabiera nas na wycieczke pt. "Tbilisi by night", czyli podziwiamy miasto noca. Trzeba przyznac, ze wiele miejsc robi wrazenie, podswietlony skwer, palac Saakaszwilego, futurystyczny most i podswietlone koscioly. Wycieczke konczymy w knajpce w centrum, przed ktora kreca wlasnie teledysk do gruzinskiego hiphopu :).
W domu oczywiscie nie daje sie isc spac, gdyz rozkreca sie impreza i siedzimy jeszcze do 2-3 nad ranem, pijac z 7 "rozchodniaczkow".