Geoblog.pl    masterofphysicalchemistry    Podróże    2011 - Ekspedycja: Kaukaz Pld.    czyli "o co chodzi?"
Zwiń mapę
2011
27
wrz

czyli "o co chodzi?"

 
Gruzja
Gruzja, Sighnaghi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5045 km
 
Annie i Gio zaproponowali poprzedniego dnia, abysmy pojechali z nimi do Kachetii. Ich przyjaciele maja tam plantacje winogron, produkuja wino i przyda im sie pomoc przy zbiorach. Chetnie poczestuja tez swoim winem.

Rano nasza para Gruzinow dlugo nie daje znaku zycia. Postanawiamy obudzic ich zapachem piekacego sie chaczapuri, ale sa wyjatkowo odporni zarowno na zapachy, jak i halasy. O 13 szala zwyciestwa przechyla sie na nasza strone i wspolnie szykujemy sniadanie. Po dlugotrwalych przygotowaniach wyruszamy z domu okolo 16, z zamiarem zostania tam na noc.

Gio jest naszym kierowca, odpala glosno muzyke (gruzinski folk, niesmietelna kaseta, ktora leci na okraglo) - jedziemy bardzo dynamicznie, wyprzedzamy gdzie sie da, a w tym czasie kierowca spiewa i klaszcze do rytmu. Jednak nic nam nie grozi, gdyz pomodlil sie przed odjazdem, wiec chroni nas moc sw. Jerzego.

Chca nam koniecznie pokazac miejscowosc w Kachetii, ktora nazywa sie Sighnaghi. Jest to jedno z nielicznych miejsc, gdzie stare domy zostaly odnowione i calosc wyglada troche cukierkowo-europejsko. Jednak zachowalo sie tam sporo fortyfikacji.

Nastepna czesc wycieczki powinna sie nazywac: "O co chodzi?". Zamiast zbierac winogrona (robi sie juz ciemno), chodzimy radosnie po centrum miasteczka, bawimy sie na placu zabaw. Kiedy slonce juz prawie calkowicie zachodzi, rodzi sie w nich spontaniczna chec odwiedzenia klasztoru Bodbe, gdzie pochowana jest sw. Nino.

Docieramy tam juz o zmroku, jednak wcale nie idziemy zwiedzac klasztoru. Tak naprawde, to nawet go nie widzimy, a Gio nagle wjezdza dzipem do lasu i zaczyna trase na przelaj. Szybko zatrzymuja nas jednak drzewa i cofamy sie na asfalt. Chwile krecimy sie w miejscu bez celu, co Bartek kwituje stwierdzeniem, ze "Gio chyba nie dostal dzis zastrzyku". Od tego momentu wszystko staje sie smieszne i caly czas nikt nie wie "o co chodzi". Po okolo 15 minut i jeszcze kolejnych 10 telefonach nagle kierujemy sie domu znajomych...

Mialo byc blisko, ale jedziemy chyba z godzine i caly czas mialo byc "za 5 minut". Grunt, ze wreszcie docieramy do celu. Oczywiscie nikt juz nie mysli o zbiorach (podejrzewamy, ze Gio chyba specjalnie troche sie "spoznil"...). Impreza odbywa sie w piwinicy, w kominku pieka sie szaszlyki, a na stole stoi blaszany dzban domowego wina. Dostajemy tez w prezencie butelke czaczy (wodki z winogron). Przy stole Gio wznosi duzo roznych toastow. Niespodziewanie wyruszamy na wycieczke zbierac winogrona (o co chodzi?)... Przy swietle latarki zrywamy z krzaczkow winogrona i wracamy do piwniczki. Gdy impreza lekko wygasa Gruzini jednak chca wracac do Tbilisi, ale ze wzgledu na stan Gio Krzysiu zostaje nadwornym szoferem (jedyny niepijacy) i po ok. 1,5 godz. jestesmy w naszym gruzinskim "domu".
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
masterofphysicalchemistry
Krzysiek Kucharczyk
zwiedził 20% świata (40 państw)
Zasoby: 287 wpisów287 18 komentarzy18 486 zdjęć486 15 plików multimedialnych15