W drodze do Dubrovnika, tuż za granicą Chorwacji zwiedzamy winnicę z degustowalnią wina. To miły budyneczek, troszkę w bok od drogi głównej, w którym panie Chorwatki sprzedają robione na miejscu wino. Jest bardzo przyjemnie, są trzy gatunki wina do wyboru i do kompletu chlebek z serami. Tomasz z miną znawcy degustuje wina, Krzysztof pędzluje zawartość talerza (ser dobry), Anita rozkoszuje się cieniem i wietrzykiem. Wszyscy zadowoleni - po miłej pogawędce i zakupie 6 butelek wina jedziemy dalej do Dubrovnika.
Widok na miasto (z góry) jest fantastyczny! Stare miasto leżące nad samym brzegiem morza, mury, domki. Super. Zjeżdżamy więc na dół i szybko parkujemy. Trochę mniej szybko zajmuje nam zdobycie metalowych Kun do automatu parkingowego. Ale w końcu się udaje i ruszamy na podbój miasta. Tłoczno jest bardzo, turystycznie jest też (i gorąco). Przekraczamy bramę starego miasta i chodzimy po uroczych uliczkach. T i A znajdują "miłą" knajpkę (chcą zjeść rybę i coś). Krzysztof po zobaczeniu cen w menu - przestaje być głodny. Generalnie ceny zwalają z nóg. T i A wcinają swoje dania, Krzysztof zapija małą szklanką soku jabłkowego za 20zl :]. Oczywiście każdy dostaje "obowiązkowy chlebek". W tej cenie nawet nie dają nic do tego chlebka. Po konsumpcji przychodzi rachunek, który nie jest przesadnie niski, ale sytuację pogarsza fakt, że kelner stuka palcem, w mało subtelny sposób, w napis w 7 językach "NAPIWEK NIE WLICZONY". Napis jest już wytarty od stukania. Tu mała wstawka od Krzysztofa:
Traktowanie turystów jak w Turcji. To oczywiście normalne, że w turystycznych miejscowościach na turystach się zarabia - ale można to robić w miły i niemiły sposób. Tutaj jest rżniecie wszystkich i do tego niemiło i niefajnie. Dubrovnik i Turcję zaliczam do miejsc, których raczej szybko nie odwiedzę.
Chcemy też wejść na mury, ale za te miłą przyjemność liczą sobie po 100kun od łebka. Pasujemy i łazimy po małych i stromych uliczkach. Ogólnie ładnie, ale klimat nieprzyjemny. Przechodząc koło jakiegoś domu Tomasz prawie zostaje oblany wodą z miski (wroga mina właściciela posesji). Nie wiadomo o co chodzi.
Zwijamy się do auta i jedziemy do Bośni. Byle szybko.
Nasza rada: jak zobaczysz Dubrovnik - rób zdjęcie, następnie zwrot o 180 stopni i uciekaj ile wlezie.