Zjechalismy z promu. Zielona wyspa przywitala nas zielonoscia i palmami... Krzysztof mowil, ze gdzies czytal ze w poludniowej Irlandii moze pojawiac sie nietypowa roslinnosc. Ale az tak? Poza tym caly czas zielono. Pogoda piekna (podejrzanie). W porcie kontrola i poszukiwania imigrantów. Ruszamy zatem w dalsza droge, w koncu tyle mamy do odkrycia. Zaraz za promem skrecamy w lewo i rozbijamy oboz kulinarny nad jeziorem Lady's Island Lake. Jest tak slicznie, ze juz nie chce sie dalej ruszac. My umieramy z glodu i zoladki przyklejaja nam sie do kregoslupow, wiec uruchamiamy kuchenke i smazymy wszystko co sie da (kuskus, sos, kopytka, makaron). Najedzeni ruszamy dalej i zwiedzamy brzeg jeziorka. Urodziwy zameczek/kosciolek, przyladek tez jest. Dojezdzamy az do plazy i postanawiamy ruszyc w dalsza droge, bo jednak jest kawalek drogi przed nami, a robi sie juz popoludnie.